każdy kamień
dotknięty jest
przez śmierć
krwiobieg rzek
nie przywraca mu życia
jedynie dłonie ogrzeją go
na chwilę, zanim
wróci w wir ścierający
najtwardsze skały
na pył
nikt nie płacze nad kamieniem
przecież morze traw wysycha
w mgnieniu oka
a skrzydło ptaka
opada pod ciężarem
wiatru nie do udźwignięcia
oddechy zamknięte w pokoju
zasnuwają mgłą okna
nie widać warkocza Bereniki
niebo odwrócone
plecami do nas